Czarnków – prawie jak Szwajcaria

Z czym kojarzy się Szwajcaria? Z serami, pięknym górskim krajobrazem, zamkami, bankami i producentami zegarków. No cóż, tych ostatnich faktycznie w Czarnkowie (ani raczej nigdzie indziej w Wielkopolsce) nie znajdziecie, ale wszystkie pozostałe rzeczywiście są obecne. W porządku, góry to może nazwa mocno na wyrost, ale wyjątkowo zróżnicowany krajobraz, pełen malowniczych wzgórz, jezior i lasów w pełni zasłużył sobie na miano „Szwajcarii Czarnkowskiej”.

img_4080

Panorama Czarnkowa z Góry Krzyżowej

To właśnie te okolice, oraz oczywiście samo miasto Czarnków były celem naszego ostatniego wyjazdu. Motywacją było nie tylko oczywiste piękno tej okolicy, ale też fakt, że od bardzo dawna nie napisaliśmy niczego o północnej części regionu oraz silna potrzeba obcowania z lesistym krajobrazem – a jak wiadomo północna Wielkopolska jest wyjątkowo lesista 🙂

img_4004

Szwajcaria Czarnkowska, czyli malownicze, zalesione wzgórza na skraju doliny Noteci

Do Czarnkowa najłatwiej dojechać z Poznania przez Oborniki, my jednak proponujemy nadłożyć nieco drogi i pojechać przez Szamotuły. Dzięki temu można w łatwy sposób dopisać kilka punktów programu i zobaczyć naprawdę ciekawe widoki. Od mostu na Warcie w Obrzycku przez około 15 km droga wiedzie przez Puszcze Notecką. Warto się zatrzymać, przejść kawałek, a może nawet wypatrzyć kilka grzybów. Zwróćcie też uwagę na wieś Klempicz. Być może część osób będzie ją kojarzyć, a to dlatego, że jeszcze nie tak dawno były całkiem realne plany zlokalizowania tam pierwszej polskiej elektrowni jądrowej.

img_3975

Kościół w Lubaszu – perła baroku

Pierwszym przystankiem na trasie był Lubasz – wieś gminna położona zaraz przy głównej szosie. Do znanych obiektów tej miejscowości należą pałac z XVIII wieku oraz wyjątkowo czyste jezioro z kilkoma ośrodkami wypoczynkowymi. Naszym celem był jednak kościół pw. Narodzenia NMP, który nie tylko jest wyjątkowo pięknym przykładem baroku, ale też bardzo znanym w regionie sanktuarium. Kościół jest malowniczo położony na wzgórzu, co do którego istnieją podania, że w czasach słowiańskich znajdowała się na nim pogańska świątynia.

Pierwsza świątynia w tym miejscu powstała w początkach XVII wieku, jednak z tej drewnianej budowli nie przetrwał do naszych czasów żaden widoczny ślad. Obecna budowla została zbudowana w latach 1750-61. Wnętrze jest wyjątkowo bogate, z rokokowym wyposażeniem oraz pochodzącymi z lat 30. polichromiami Wacława Taranczewskiego. Najważniejszy jest jednak słynący cudami olejny obraz Matki Boskiej, będący obiektem kultu. Trzeba przyznać, że mieliśmy spore szczęście jeśli chodzi o termin wycieczki, a to dlatego, że mogliśmy przyjrzeć się z bliska wystawionej w kościele, zupełnie nowej srebrnej sukience obrazu. Jak powiedział nam kościelny, byliśmy jednymi z pierwszych kilkunastu osób, jakie ją widziały. Warto dodać, że wiąże się z tym wątkiem także historia kryminalna. Otóż obraz miał już taką bogatą ozdobę, została ona jednak w 1984 roku skradziona, a sprawców nigdy nie udało się ustalić.

img_3998

Zamek Hochbergów w Goraju

Z Lubasza można pojechać prosto do Czarnkowa, ale zdecydowanie lepiej jest wybrać drogę nr 153 i zahaczyć o miejscowość Goraj. To tutaj właśnie znajdują się wspomniane we wstępie zamki, a przynajmniej jeden zamek. Ale za to jaki! Rezydencja należała do rodziny Hochbergów, tej samej która władała okazałymi zamkami w Pszczynie oraz Książu (tym koło Wałbrzycha). Neorenesansowa budowla powstała na zlecenie  hrabiego Wilhelma Bolka von Hochberga w latach 1910-1911, na wzór warowni Varenholz w Westfalii.

Trzeba przyznać, że zamek robi wrażenie, choć nie jest tak zdobny jak inne posiadłości rodziny Hochbergów. Najbardziej rzucają się w oczy trzy potężne baszty, nakryte hełmami. Zamek trzeba koniecznie obejść dookoła, wejść na dziedziniec i szpycnąć we wszystkie zakamarki, które robią bajkowe wrażenie. Warto też obejść pozostałe budynki, w tym zwłaszcza zabytkową masztalarnię, czyli budynek, w którym kiedyś znajdowały się pomieszczenia dla służby, stajnie i wozownie. Co prawda podczas naszej wizytę był akurat w remoncie (podczas naszych wizyt zawsze coś jest w remoncie…), ale na pewno po jego zakończeniu będzie to prawdziwy cukiereczek. Do środka wejść za bardzo nie można, jako że w zamku mieści się obecnie Zespół Szkół Leśnych i szkolny internat.

img_4011

Tunel kolejowy w pobliżu Goraja

Jadąc dalej do Czarnkowa natrafiamy na jeden z bardziej fotogenicznych widoków w okolicy, jakim jest tunel drogowy pod linią kolejową Czarnków – Bzowo-Goraj. Kiedyś linia ta prowadziła aż do Piły i Drawskiego Młyna, ale dziś ostał się tylko jej kawałek – aczkolwiek czynny w ruchu towarowym 🙂

Czarnków od początku zrobił na nas dobre wrażenie – jest to kolejna z miejscowości, po których po prostu przyjemnie się chodzi. Wjeżdżając od zachodu mija się znaną mleczarnię, z której pochodzą między innymi deserki Czaruś 😉 Gdzieś w tym rejonie jest też swego czasu najbardziej charakterystyczna rzecz w mieście, jaką był radziecki czołg, który niegdyś stal na rynku. Niestety nie wypatrzyliśmy go, ale nawet zdaniem mieszkańców nie jest to takie proste.

img_4025

Janko z Czarnkowa i jego ponura mina

Ostatnio w ogóle sporo się w Czarnkowie pozmieniało. Przede wszystkim swój blask odzyskał rynek, z którego zniknął rzeczony czołg, pojawiła się fontanna (chwilowo też w remoncie) oraz figura najbardziej znanego obywatela miasta – Janka z Czarnkowa, dyplomaty, administratora a przede wszystkim kronikarza. Rzeźba przedstawia go właśnie w chwili spisywania kroniki, zastanawia tylko dość posępna mina, zwłaszcza że Janko oparty jest o beczkę (dziś z kranu leci woda, ale może kiedyś było tam wino).

img_4048

Kościół św. Marii Magdaleny na rynku w Czarnkowie

Przy rynku warto obejrzeć ratusz, aczkolwiek waszą uwagę przyciągnie raczej kościół św. Marii Magdaleny – późnogotycka świątynia z wysoką wieżą, nakrytą spiczastym hełmem, która jest jednym z najbardziej wyróżniających się budynków miasta. Od rynku odchodzi bardzo przyjemny deptak, jeden z wielu przykładów na to, jak rezygnacja z ruchu samochodowego w centrum miasta zwiększa jego atrakcyjność.

img_4052

Browar Czarnków

Kościół to główny punkt sfery sacrum,  natomiast w sferze profanum centrum Czarnkowa jest oczywiście browar. Piwo w tym miejscu produkowane jest od ponad 200 lat, przy czym sam budynek (nota bene przy ulicy Browarnej) pochodzi z końca XIX wieku, kiedy zarządzała nim rodzina Koeppe. Browar Czarnków jako jeden z niewielu przetrwał burzliwe lata wczesnego kapitalizmu lat 90. Po kilku zawirowaniach dzisiaj browar ma się całkiem dobrze i stał się nawet podstawą małej grupy piwowarskiej. Co ważne, nadal robi się tam dobre, tradycyjne piwo, wpisane na Listę Produktów Tradycyjnych. Obok browaru jest sklep firmowy, gdzie można kupić piwo zarówno we flaszce, jak i z kija. Ku naszej rozpaczy był już nieczynny, ale to nie ucieknie, zawsze można przyjechać znowu!

img_4059

Zabytkowy most na Noteci, w pobliżu mariny

Kiedy już obejdziecie miasteczko w całości, na zakończenie koniecznie wybierzcie się na punkt widokowy na Górze Krzyżowej (a mówiliśmy, że są tam góry!), który znajduje się na końcu ulicy Krętej. Fakt, że dojście do niego nie jest najlepiej oznakowane i można się natknąć na kilku miejscowych pijaczków, ale widoki są pierwsza klasa, a sam punkt ładnie urządzony. Najlepiej wybrać się tam na koniec wycieczki, kiedy miasto i szeroką dolinę Noteci oświetla ciepłe popołudniowe światło.

Co zjeść, co wypić?

Niestety, Czarnków nie zachwycił nas jeśli chodzi o gastronomię, przynajmniej nie tą obiadową. Mówiąc wprost – nie ma tam zbyt wiele knajp, a na pewno żadnej w której chcielibyśmy zjeść obiad. Dziwne. Przeglądając internety trafiliśmy na atrakcyjnie wyglądająca restaurację Parkowa, aczkolwiek poziom cen jest tam zdecydowanie niegodny małego miasta.

Jasnym punktem jest natomiast kawiarnia Melanż przy rynku. Przemiłe i klimatyczne miejsce z pysznym sernikiem i przyzwoitymi cenami. Zdecydowanie warte polecenia. Przy rynku znajduje się tez druga kawiarnia Mocca, jednak to Melanż jest naszym typem.

Jak dojechać?

Raczej samochodem. Pociągiem się nie da, gdyż do Czarnkowa dojeżdżają już tylko składy towarowe i to też rzadko. Opis podróży autem znajdziecie w opisie wycieczki. W każdym razie warto jest nadrobić nieco drogi i pojechać DW 182 przez Szamotuły i potem DW 153, aby odwiedzić po drodze Lubasz i zamek w Goraju. Jadącym od strony Piły też można polecić DW 182, z tym że odbijamy na nią w Ujściu z krajowej 11.

Szwajcaria Czarnkowska to jednak absolutna rewelacja jeśli chodzi o wycieczkę rowerem. Dla prawdziwych wyjadaczy jest opcja wycieczki wzdłuż Doliny Noteci z Piły do Czarnkowa (około 40 km). Mniej wytrwali mogą podjechać pociągiem do Trzcianki. Ciekawym pomysłem jest również zapakowanie rowerów na samochód i zrobienie kółeczka przez Lubasz i Goraj. Sieć znakowanych szlaków jest bardzo dobra, a ruch na lokalnych drogach niewielki. Przez Czarnków przebiega też Transwielkopolska Trasa Rowerowa – odcinek północny, czyli jeden z głównych szlaków rowerowych regionu.

No i wreszcie, do Czarnkowa można dostać się łódką lub żaglówką. Na Noteci wybudowano całkiem przyzwoitą marinę, gdzie można spokojnie zacumować. Przebiega tędy Wielka Pętla Wielkopolski, a ruch na wodzie pomału się zwiększa.

Dodaj komentarz